Rząd przedstawił plany na 2014 rok. Główne działania pragnie skoncentrować na obszarze rynku pracy, gdzie najbardziej palącymi problemami są wysokie bezrobocie oraz nadmiar podpisywanych z pracownikami umów cywilno-prawnych, które często służą zmniejszaniu kosztów pracy kosztem praw pracowniczych, przez co w języku potocznym zyskały miano tzw. umów śmieciowych. W nowym roku rząd ma dążyć do tego, by w pewnym stopniu ograniczyć skalę tych patologicznych zjawisk na rynku pracy.
Projekt budżetu na 2014 rok przewiduje, że bezrobocie w grudniu będzie wynosiło 13,8 proc. Rządzącym zależy jednak na tym, by pod koniec tego roku stopa bezrobocia nie przekroczyła 13 proc. O tym na ile jest to wariant optymistyczny będziemy mogli przekonać się w kwietniu, który określi, czy rzeczywiście jest szansa na to, by 2014 rok został pożegnany z tak niższym wskaźnikiem bezrobocia.
Do tej pory rząd stawiał na zapobieganie skutkom światowego kryzysu gospodarczego, teraz ma przede wszystkim zadbać o przyszłość emerytalną i bezpieczeństwo socjalne polskich rodzin. Niedługo mają rozpocząć się prace nad zakończeniem niechlubnej ery „śmieciówek”, które w opinii przedstawicieli rządu odzierają pracę człowieka z godności i poczucia bezpieczeństwa na przyszłość.
Marsz ku likwidacji umów śmieciowych rząd zacznie od oskładkowania umów-zleceń w sposób zupełnie odmienny od tego, co określają obecne przepisy prawne. Dochód ze wszystkich umów-zleceń ma być uśredniany, a nie wyliczany od opiewającej na najniższą kwotę umowy-zlecenia. Jest to propozycja mająca przeciwdziałać zjawisku polegającym na to, że pierwszą umowę-zlecenie podpisuje się na wykonanie pracy „za grosze” (i od niej odprowadza się składki do ZUS), a następnie zawiera się z pracownikiem „właściwą” umowę-zlecenie wymagającą od niego realizacji trudniejszych i bardziej czasochłonnych obowiązków.
W dalszej perspektywie są też plany objęcia ubezpieczeniem społecznym innego rodzaju umowy-cywilnoprawnej, jaką jest umowa o dzieło. Na razie, odprowadzany od niej jest tylko podatek dochodowy, w związku z czym osoby pracujące w oparciu o nią nie mają płaconych składek emerytalnych ani nie mają prawa do bezpłatnego korzystania z usług publicznej służby zdrowia – mogą co prawda sami ubezpieczyć się w Narodowym Funduszu Zdrowia, ale co miesiąc muszą wpłacać dość wysoką składkę na ubezpieczenie zdrowotne.
W zamówieniach publicznych rząd ma też promować firmy, które zatrudniają ludzi na gwarantującą godność umowę o pracę, a nie takie, które proponują w przetargach lepsze warunki cenowe, bo mogą sobie na nie pozwolić, tnąc koszty pracy właśnie za pomocą tańszych „umów śmieciowych”.
|